20160915_091312

DOMEK (SPA)JĄKIEM – CZYLI DLACZEGO REZYGNUJEMY ZE SPA

Czas urlopów wakacyjnych dobiegł końca. Pozostały nam karty pamięci zapełnione zdjęciami, na których każdy z nas próbował zatrzymać chwilę, uchwycić jakiś moment, który ożywa za każdym razem, kiedy otwieramy galerię fotografii i przesuwamy palcem kolejne obrazy. Co na nich znajdziemy? Nasze wybory były różne, bo choć na urlopie większość z nas szuka wewnętrznego spokoju, to jednak inaczej go definiujemy. Jedni znajdą go w hotelu SPA, inni w SPArtańskich warunkach pod namiotem lub w drewnianym domku, w którym skrzypią stare drewniane schody, przez nieszczelne okno nocą wkrada się wiatr, a spod łóżka wygląda stały mieszkaniec witający sezonowych gości – czarny, włochaty pająk, który przez wakacje naoglądał się wiele…

Czasem nasze decyzje co do wyboru miejsca, w którym chcemy się zresetować, są irracjonalne – na codzień każdy woli komfort. Im wyższy standard, tym lepiej – przecież tak jest wygodniej, a my lubimy wygodę. Cała cywilizacja zmierza do tego, aby mieć więcej, robiąc mniej. Jednak strefa komfortu – niemal w każdej dziedzinie życia (czy to praca, czy mieszkanie) odbiera nam jedną, bardzo ważną sferę – strefę przeżyć. Komfort jest przewidywalny. Nic nie może nas zaskoczyć. To pewien costans. Przemieszczamy się z domu na wakacje i czujemy się bezpiecznie, bo w nowym miejscu zastaje nas stan IKEA – taki nowy wyznacznik odpowiedniego standardu. A nam potrzeba czegoś doświadczyć. Żeby coś przeżyć, potrzebna nam zmiana – nie tylko miejsca, ale niekiedy i standardu życia.

I tak , zamiast w SPA, lądujemy w drewnianym domku, bo choć trzeba oszczędzać wodę z bojlera, żeby nikt nie musiał myć się w zimnej wodzie, to jest tu niepowtarzalny klimat. Kiedy zmieniamy standard mieszkania, uczymy się elastyczności. Do głosu dochodzi to, co naprawdę jest najważniejsze – wspólny czas bez względu na miejsce, okoliczności i warunki, bo prawdziwe wspólne życie zaczyna się tam, gdzie trzeba coś między sobą podzielić, a nie tam, gdzie dla każdego jest w nadmiarze. Wracamy do domu odmienieni – mniej w nas „ego”- więcej „współ”. I nawet pająka żal samego zostawiać, dlatego ostatniego dnia otwieramy mu drzwi, ale o dziwo nie chce wychodzić…

Każdy ma swój dom, z którego czasem wyjeżdża, aby wrócić odmienionym i zapleść trwalszą sieć.

Agata Babicz

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *