dsc_8562

ZA(D)UFANIE – CZYLI WYCHOWAJ SAMODZIELNE DZIECKO

Teorię znamy – dziecko jest nam dane, żeby wychować je dla świata, a nie zatrzymywać dla siebie. Czytając to zdanie można ulec złudzeniu, że dotyczy ono dalekiej przyszłości, kiedy to dziecko będzie dorosłe i stanie w pełni na nogach, by przejść „na swoje”. Samodzielność to jednak proces, który zaczyna się już od narodzin dziecka, a pierwszy jej przejaw to samodzielne oddychanie…

W ciągu rozwoju dziecka co rusz musimy mierzyć się z tym, by nie być zadufanym w sobie rodzicem, który chce o wszystkim decydować i przejąć pełną kontrolę nad zachowaniem, działaniem, a co gorsza nad myślami i uczuciami dziecka. Dziecku trzeba pozwolić oddychać. To prawo, w które zaopatrzyła je sama natura.

Naturę jednak niestety da się poskromić. Niestety… Wiemy, że nawet drapieżniki są w stanie zamienić się w łagodne, oswojone, a tym samym bezradne stworzenia zdane na tresera, który dostarczy im miskę z padliną, a zamiast bezkresną puszczą zadowolą się niewielką przestrzenią imitującą dziką przyrodę.

Dziecko ma w sobie naturalną potrzebę samodzielności, której nie należy temperować, lecz wykorzystać do tego, by się rozwijało i odważnie doświadczało siebie, swojego otoczenia i coraz większych przestrzeni. Podstawą samodzielności jest nasze zaufanie. Jeśli dziecko widzi, że każda jego próba zrobienia czegoś nowego kończy się naszą paniką i krzykiem „nie wolno!”, zakoduje sobie, że świat jest zagrożeniem, a im dziecko będzie starsze, nasza panika odbierana będzie jako kompletny brak zaufania z naszej strony w jego możliwości. Na początku to przecież prozaiczne czynności, a dla dziecka tak ważne i wymagające ogromnego wysiłku i samozaparcia: jedzenie łyżeczką, korzystanie z nocnika, picie z prawdziwego kubka. Im dziecko starsze, tym skala trudności wzrasta, a wraz z nią powinno rosnąć nasze zaufanie. Przecież to już nie tylko wiara w sprawność ruchową i motoryczną, ale także stawanie wobec życiowych wyborów i ich konsekwencji.

Nie wyręczajmy naszych dzieci! Może będzie wolniej, brudniej… Rzeczywiście na początku samodzielność dziecka wiążę się z tym, że paradoksalnie to my jako rodzice mamy więcej pracy – bo trzeba co chwilę ścierać rozlaną wodę na podłodze i zbierać makaron z całego salonu, a jej trwałym symbolem są coraz to nowsze plamy na koszulkach.

Cierpliwości!

Któregoś dnia stanie przed Wami dorosły syn, dorosła córka. A ktoś z niepohamowaną zazdrością zapyta: „Jak to zrobiliście, że macie tak samodzielne dziecko?”A Wy ze spokojem odpowiecie: „Pozwoliliśmy samodzielnie oddychać”.

Agata Babicz

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *