naamlooskx

UMRZEĆ Z MIŁOŚCI – CZYLI O SENSIE MIŁOŚCI DO NANGA PARBAT

Nie chciałam… Nie chciałam poruszać tematyki tragicznych wydarzeń spod szczytu Nanga Parbat , żeby nie czuć się jak dziennikarski sęp, który żeruje na ludzkiej tragedii. A jednak śmierć Tomka Mackiewicza nie daje mi spokoju. Nie tylko mnie… Czy to nie znaczące?

Ludzie gór nie umierają. Ci, co wracają z wyprawy, dają świadectwo, że człowiek może dokonać niemożliwego. Może wyprzedzić czas, może przechytrzyć nadludzkie zmęczenie. To przecież pewne, że pokonanie górskiego szlaku nie kończy się na szczycie, lecz wyznacza dalszy, nowy szlak w nas samych. Ci, co zdobędą szczyt, ale nie wracają, przecierają nowy szlak w naszych umysłach – drogę do rozważań o sensie egzystencji.

Ci, co wracają, dają nam lekcję życia. Ci, którzy umierają w ramionach gór, dają nam lekcję śmierci.

Nagle uświadamiamy sobie, że śmierć – bez względu na to, czy jest się wśród bliskich, czy na pustkowiu – jest samotna. Nie da się umrzeć z kimś obok. Czy trzymany ciepłą dłonią za rękę, czy wychłodzony śnieżną kołdrą, odchodzisz sam. Śmierć to szczyt, którego zdobycie czeka każdego z nas, bez względu na to, jak będziemy na tę ostateczną wyprawę przygotowani.

Nie mnie, nie nam oceniać, czy zdobycie Nanga Parbat jest warte śmierci. Zbyt wczesnej śmierci… Wiedzą to nieliczni, którzy w Himalajach doświadczyli innego rodzaju poznania, metafizyki dostępnej tylko dla tych, którzy w pewnym momencie stali się nie tymi, którzy wybrali góry, ale tymi, których wybrały góry. Nie zrozumiemy. Nie próbujmy. Kto pojmie wielkość gór? Kto pojmie człowieka?

Kiedy myślę o Tomku Mackiewiczu, słyszę wiatr przeplatany muzyką. Tak dosadnie zaczynam w innym wymiarze rozumieć słowa piosenki zespołu Myslowitz:

„Jeśli muszę i wybrać będę mógł, jak odejść,

to przecież dobrze, dobrze o tym wiem,

chciałbym umrzeć przy tobie.

Jeśli kiedyś wybrać będę mógł, jak to zrobić,

to przecież dobrze, dobrze o tym wiem,

chciałbym umrzeć z miłości.

Nie na krześle, nie we śnie, nie w spokoju i nie w dzień,

nie chcę łatwo, nie za sto lat,

chciałbym umrzeć z miłości.

Nie bez bólu i nie w domu, nie chcę szybko,

nie chcę młodo, nieszczęśliwie i wśród bliskich,

chciałbym umrzeć z miłości… ”

Nie oceniajmy. Miłość życia nie wybiera. Miłość nas zastaje i chce z nami pozostać do samego końca. Towarzyszy w chwili śmierci i dalej trwa, tak jak Nanga Parbat…

Agata Babicz

 

 

 

2 thoughts on “UMRZEĆ Z MIŁOŚCI – CZYLI O SENSIE MIŁOŚCI DO NANGA PARBAT

    1. Dziękuję. Tekst powstał w walce z myślami w zderzeniu różnych punktów widzenia jako własny krzyk w tłumie społecznych głosów za i przeciw, od fali współczucia do hejtu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *