20190713_233232

A WŁAŚNIE, ŻE SIĘ DA, CZYLI TRANSFORMACJA MYŚLENIA

Istnieją dwa takie zdania, które nieustannie wytrącają z właściwego obiegu naszą percepcję poznawczą. Jedno z nich, niczym uniwersalne usprawiedliwienie, brzmiące:  „NIE DA SIĘ”. Drugie, niczym dziecinna naiwność, niebiorąca pod uwagę konsekwencji ryzyka: „WSZYSTKO SIĘ DA”.

NIE DA SIĘ

Skrajności zawsze są niebezpiecznie. „Nie da się” zwalnia z działania, myślenia, kreatywnego poszukiwania rozwiązań. Zdejmuje z nas odpowiedzialność za jakikolwiek dalszy ciąg, bo nic wydarzyć się nie może, nic zmienić się nie może, bo jest jakaś rzekoma siła zewnętrzna, która powstrzymuje rozwój, zamyka wszelkie furtki, nie pozwala na jakąkolwiek zmianę. Tymczasem żadnej zewnętrznej siły nie ma. „Nie da się” to wyraz braku siły wewnętrznej. To brak wewnętrznego impulsu do poszukania rozwiązań, uruchomienia wyobraźni. „Nie da się” to często syndrom braku odwagi do wyjścia ze strefy komfortu, a niekiedy zwyczajnego intelektualnego i fizycznego lenistwa. Jest jedna rzecz, której naprawdę się nie da… Nie da się zrobić czegokolwiek, bez zrobienia czegokolwiek… Ale to nie wszystko. Jeśli ktoś godzinami się uzewnętrznia, snując barwne historie, jak bardzo chce osiągnąć konkretny cel, ale… się nie da…, wówczas wiadomo, że wewnętrznie wcale nie jest przekonany co do obranego celu. Bez motywacji… no cóż. Nie da się…

W skrócie:

CHCĘ, ALE SIĘ NIE DA = WCALE TEGO NIE CHCĘ

CHCĘ, ALE SIĘ NIE DA = NIE WIEM, CZY CHCĘ

CHCĘ, ALE SIĘ NIE DA = NIEWYSTARCZAJĄCO CHCĘ

WSZYSTKO SIĘ DA

Po drugiej stronie barykady entuzjastyczne podejście: HIP, HIP, HURRA, WSZYSTKO SIĘ DA! Czy na pewno? Nie wystarczy sam optymizm i kierowanie się zasadą: „Jakoś to będzie”. Podejmując działania potrzeba przekalkulować sobie potencjalne zyski i straty. Podstawą są jednak dane, które spisujemy na chłodno, a nie w momencie największej euforii, kiedy dopiero wpadliśmy na „pomysł życia” . Jeśli będziemy działać tylko na bazie emocji, w którymś momencie zabraknie paliwa. „Przejedziemy się” na samych sobie, na własnych wyobrażeniach o tym, jak powinna potoczyć się nasza historia. Szczęśliwego rozwinięcia, samych doskonałych punktów kulminacyjnych (punktów, nie punktu, bo przecież bajka trwać będzie wiecznie)  – wszystkim tego i sobie życzę, jednak w budowaniu swojej ścieżki rozwoju, biznesu czy jakiegokolwiek planu realizacji osobistych celów, nie wystarczy czuć. Trzeba jeszcze wiedzieć. To wiedza i kompetencje dają umiejętność właściwego rozeznania, czy jesteśmy we właściwym czasie na właściwym miejscu, czy to jeszcze nie ten moment.


TRANSFORMACJA MYŚLENIA

  1. KROK
    NARZĘDZIA MENTALNE
    Czy można zaufać intuicji? Oczywiście! Intuicja, pozytywne myślenie, wizualizacja, mapy. Te mentalne narzędzia są bardzo, ale to bardzo potrzebne. To dzięki nim dokonuje się transformacja naszego myślenia, ukierunkowanego na cel. Kiedy wiemy „CO”,  potrzebny jest kolejny krok.
  2. KROK
    NARZĘDZIA PRAGMATYCZNE
    Kiedy już wiemy; „CO”, szukamy rozwiązań na realizację zadań. Obok „CO”, pojawia się „JAK”. Tu potrzebne już są konkrety. Bez określonych zadań, cele pozostaną jedynie w przestrzeni marzeń.
  3. KROK
    NARZĘDZIA TERMINALNE
    Po sprecyzowaniu: „CO” i ustawieniu planu działań” „JAK”, przychodzi czas na czas… Trzeci krok to strefa zarządzania sobą w czasie, ustawienia priorytetów i osadzenia ich w terminach. Bez „KIEDY ” nie ma „CO” i „JAK”.

A jako trening mentalny, umieszczam na rozgrzewkę zdanie zasłyszane podczas dziecięcej wymiany zdań: „Mam pomysł, tylko jeszcze nie wiem jaki”.

Agata Babicz

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *