„Jak Cię widzą, tak Cię piszą” – stare przysłowie będące vademecum istoty budowania wizerunku. Po co nam wizerunek i co to w ogóle jest? Wizerunek to inaczej obraz, wyobrażenie, podobizna, portret, przedstawienie, odbicie. W Słowniku PWN znajdziemy takie definicje:
1. «czyjaś podobizna na rysunku, obrazie, zdjęciu itp.»
2. «sposób, w jaki dana osoba lub rzecz jest postrzegana i przedstawiana».
Budowanie wizerunku oparte jest na tworzeniu pewnej iluzji – bez względu na to czy stwarzamy wizerunek prywatnej osoby, firmy czy marki. Podobizna? Już w samej nazwie zawarte jest jej sedno – podobizna jedynie nas przypomina, ale nami nie jest. Warto pamiętać o tym z kilku powodów:
- Tworząc własny wizerunek, przemyśl dokładnie, co chcesz wyeksponować, aby nie zostać zaszufladkowanym w sztywne ramy.
- Ludzie najbardziej zapamiętują obraz – kiedy umieszczasz swoje zdjęcie w Internecie, wiedz, że stanie się ono księgą wiedzy o Tobie, dlatego spójrz na swój wizerunek z perspektywy drugiej osoby. Ty znasz siebie w każdym szczególe. Odbiorca zobaczy Cię w takim zakresie, jaki przedstawisz.
- Nawet jeśli nie masz jeszcze określonej a’la medialnej wizji samego siebie i wcale nie zamierzasz tworzyć swojego wizerunku na szerszą skalę, to i tak go tworzysz codzienne… Samoistnie.
Wizerunek jest jak nasz cień. Pojawia się za każdym razem, gdy staniemy w świetle. Czym jest światło? Każdym wyjściem z domu, każdym spotkaniem z drugim człowiekiem, każdym dniem w pracy, autobusie, pociągu. Dziś jeszcze trzeba mieć na względzie inny rodzaj światła – nasz cień pozostaje również w obszarze wirtualnej rzeczywistości. Każde zdjęcie, każdy wpis, każdy komentarz, a nawet zwyczajny „lajk” jest małym punkcikiem w mozaice naszego ogólnego wizerunku.
W Internecie ogromną popularnością cieszą się blogi modowe, na których same blogerki (i blogerzy) prezentują się w nowych, niekiedy przejaskrawionych stylizacjach. W serwisach społecznościowych typu Facebook znajomi umieszczają swoje zdjęcia z „reprezentacyjnych” sytuacji życiowych. Lubimy się chwalić. To normalna cecha ludzka. Poprawiamy tak swoją samoocenę. Lubimy robić lifting naszej osoby, aby przed ludźmi prezentować się w jak najlepszym świetle. W budowaniu wizerunku można jednak się zatracić i uwierzyć w wykreowany przez siebie duplikat. Co więcej, choć na poziomie świadomości wiemy, że wizerunki kreowane przez media czy portale społecznościowe są tylko przedstawieniem pewnego wycinka rzeczywistości danej osoby, to jednak podświadomie porównujemy się z wizerunkami (sic! z wizerunkami a nie prawdziwym człowiekiem) i się zaczyna… Co? Lawina złego samopoczucia, zazdrości, której efektem końcowym jest wielka kula śnieżna ulepiona z kompleksów.
Dziś każdy może być celebrytą. Tylko po co? Co daje nam tzw. „fame”? Szczęście? Prawdziwych przyjaciół? Coraz mniej nas autentycznych, szczerych… Domy przed przyjściem znajomych przypominają muzeum. Mucha nie siada… Trzeba się pokazać, jak bardzo jest się perfekcyjnym. Świetna praca, idealny związek, pełny etat, a tu się potrafi jeszcze gotować lepiej niż Makłowicz czy Kuroń. Niech wszyscy teraz podziwiają. A deser? Jak pięknie wygląda! Szybka fotka i wrzucone do sieci. Robi się mdło…
Nie czuj się zobligowany do budowania iluzji o sobie samym. Choć w pracy masz ścisły dress code i mnóstwo reguł dotyczących polityki firmy i obsługi klienta, nie strać tego, co w Tobie najpiękniejsze – potrzeby bycia ludzkim. Żaden wizerunek nie będzie lepszy od swojego źródła, którym jesteś Ty jako pełna istota. A kiedy przyjdą do Ciebie bez uprzedzenia znajomi, poczęstuj ich tym co masz (nawet jeśli to tylko herbata) i na przekór zasadzie savoir vivre: „Nie ściągaj butów”, pozwól innym wejść do swojego mieszkania jak do domu i daj im po staroświecku kapcie…
Agata Babicz