bloggg

PRZEDSZKOLAKI, PIERWSZAKI I MY, CZYLI KTO NAJBARDZIEJ PŁACZE

Pępowinę przecina się wiele razy… I choć samo przecięcie nie boli, to jednak wyzwala płacz i u dziecka, i u matki…

Zaczęło się… U jednych pierwsze dni w rzeczywistości przedszkolnej, u innych emocje związane z pierwszym dniem w szkole. Ktoś ma syna w klasie ósmej i już na starcie przeżywa egzamin, który odbędzie się za rok. Ktoś ma córkę w klasie maturalnej i już patrzy przez pryzmat coraz bardziej otwartych drzwi do wyfrunięcia z domu na studia. Wszyscy coś przeżywamy, a kiedy mamy dzieci, przeżywamy życie do kwadratu, bo każdy nowy etap jest w odniesieniu nie tylko do siebie, ale i do dziecka, do jego emocji, do jego przeżyć. A my jako rodzice musimy stanąć obok. Buzują w nas sprzeczne emocje, bo serce chciałoby zatrzymać, a rozum mówi: „Jeśli kochasz, puść wolno!”.

Puszczamy rękę wiele razy. Tak trzeba… Tak rodzi się wzajemne zaufanie i relacja, dzięki której dziecko może stopniowo stawać się coraz bardziej samodzielne, coraz bardziej „swoje”, a nie „moje”, kształtując własną tożsamość. Dziecko poznaje swoją siłę nie wtedy, kiedy trzymamy go stale na rękach, ale wtedy, gdy kroczy obok nas. Dziecko zyskuje poczucie swojej wartości nie wtedy, kiedy tylko mu mówimy, że wszystko potrafi, a na nic mu nie pozwalamy. Rośnie wtedy, kiedy stwarzamy warunki do podejmowania prób na miarę jego wieku.

Płaczemy… My dorośli, bo czujemy, że jakiś etap zamyka się bezpowrotnie. Ale to jest taka nasza mała prywatna żałoba za czasem, który już był. I dobrze. Łzy są dobre, pod warunkiem, że nie zalewamy nimi naszych dzieci, bo kiedy dziecko widzi, że mama płacze, myśli, że coś jest jednak nie tak. Więc płaczmy, ale dopiero wtedy, gdy nasze dzieci już zamkną za sobą drzwi… A może tylko oczy na noc…

Płaczą dzieci… Szczególnie te najmniejsze, które dopiero wchodzą w swoją pierwszą grupę rówieśniczą. Bez rodziców… Bo inaczej przecież bawi się z kolegami w piaskownicy, gdy wokół rodzicielski płaszcz, a inaczej, kiedy mocno przytula się na pożegnanie, by zaraz zostać w nowej przestrzeni z paniami, które choć często nazywane ciociami, to jednak rodziną nie są…

Rodzicielstwo to mądrość. Nie prowadzi się dziecka tam, gdzie sobie nie poradzi. Czy zatem nie zapisywać do przedszkola, a potem uciec przed szkołą? Otóż, cały w tym ambaras, żeby zawczasu przygotować dziecko do etapu, jaki ma nadejść. Dojdźcie razem tam, gdzie da się iść razem, a dalej kochaj mądrze.

Dziecko odchodzi wiele razy. Im starsze, tym odchodzi dalej i na dłużej. Kiedy stawia pierwsze kroki, słyszymy niemal każdy jego oddech, widzimy każde mrugnięcie powiek… Ale gdy stawia pierwszy krok za progiem przedszkola, zostajemy od siebie odcięci, a to, co będziemy wiedzieć o sobie zależy od komunikacji. Bo można dziecko odebrać z przedszkola czy szkoły i tylko krótko rzucić pytanie: „Jak było?”, a można nauczyć się wspólnego dialogu na temat spraw ważnych. A takich przecież mnóstwo podczas kilku godzin rozłąki, kiedy każdy przeżywa swoje życie w ramach własnych zajęć – dziecięcych i dorosłych.

Wychowanie to z jednej strony nauka samodzielności, a z drugiej stała obecność. Najpierw fizyczna, a potem emocjonalna. Zapewnienie, że się kocha, że zawsze się wróci, że tak jest dobrze. Rodzic wychowuje nie tylko dziecko, ale i siebie, bo stale trzeba uczyć się być rodzicem. Rosną dzieci, a my razem z nimi. I trzeba co jakiś czas zrobić sobie taki audyt… Podsumować, posprawdzać i stwierdzić: Jesteśmy już krok dalej, trzeba zmienić buty, bo idziemy po kamieniach. Jesteśmy krok dalej, trzeba założyć kalosze, bo przed nami kałuża. Pochlapiemy się razem. Jesteśmy krok dalej, trzeba zdjąć buty, żeby razem pobiegać po piasku… A kiedy dziecko staje się dorosłe, trzeba puścić go całkiem wolno… We własnych, wybranych przez siebie butach, na wybraną przez siebie drogę i nie śledzić go… Ufać, że choć odejdzie, będzie pamiętać i jeśli ma do nas zaufanie, wpuści nas tam, gdzie będzie chciało, a pewne obszary zostawi tylko dla siebie. I tak będzie dobrze…

Życie wymaga od nas ciągłych przemian. „Chcę się jeszcze przytulić” – woła dziecko. Przytul mocno, a potem pozwól dziecku się odwrócić w drugą stronę. W stronę świata. Złap mocno za ramię i delikatnym popchnięciem dłoni daj mu pełne przyzwolenie i aprobatę, że chcesz, by poszło dalej, bo wiesz, że to już czas, bo ufasz w jego możliwości, bo wiesz, że tak jest dobrze. Bo Ty Mamo, Ty Tato, nie możesz być całym jego światem…

Agata Babicz

3 thoughts on “PRZEDSZKOLAKI, PIERWSZAKI I MY, CZYLI KTO NAJBARDZIEJ PŁACZE

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *